Łączna liczba wyświetleń

środa, 30 listopada 2011

मोतील जक CHWILA




MOTYL JAK CHWILA

W kolorach z gór przybyłeś.
Lśniły nocami i dniami.
Skrzydeł tęczowy most uplotłeś.
Krok każdy malowany farb barwami.

Słodyczy szepty nad urwiskiem.
Na łąkach tańcząca każda chwila.
Tuliłeś uczuć każdym zmysłem.
Szukałeś, szukałeś… widząc motyla.

W rosie porannej skrzydła widziałeś.
Motyl unosił się blisko Ciebie.
Muzyki dźwięk tańczył kolorami.
Pisałeś w listach. Motylku dla Ciebie.

Most runął w przepaść – zdrady.
Kamieni lawina słowa przygniotła.
Listy pozostał szeleszcząc kartkami.
Motyl jak chwila. Samotny pozostał.

Pamela 30-11-2011

wtorek, 8 listopada 2011

OŻENEK

OŻENEK

Ostatnio jestem w potrzebie.
Jak będę żyć? Tego nie wiem.
Ledwo się trzymam.
Odszedł mój dobry chłopina.

Stoję na cmentarzu łzy leję.
Gdzież się biedna podzieję.
Miałam dom z basenem… Wszystko.
Tylko konto puste… Bogactwo prysło.

Stoję jak biedna sierota.
Teraz jak żyć mi bez chłopa?
Ludziska coś mówią… Całuję w rękę.
A ja już za dobrobytem tęsknie.

Trafił się jeden w czerni.
Mówi że jest sam jak palec zupełnie.
Żonkę pochował dziesięć lat już będzie.
I przychodzi na cmentarz codziennie.

Myśl przebiegła mi przez głowinę.
Kochany ja przez życie z Tobą popłynę.
Już wiem jak Cię złowić na wędkę.
Na cmentarz przychodzić codziennie. Chętnie.

I tak po trzech miesiącach.
Chodzą na cmentarz razem… W obrączkach.
Teraz jestem bogata… Mam konto.
Ożenił się zemną… Niewiniątko.

Umiem wydawać pieniądze.
On zarabia… Ja rządze.
Nie ma co trzymać w banku… Gdyż po co?
Lecimy na Kanary przed północą.

Ale zaniemógł chłopina.
Dyszy za serce się trzyma.
Mówi że nie dla niego ciepłe klimaty.
On chce wracać do kraju… Do swojej chaty.

Oj coś mi się zdaje niestety.
Że szpital go czeka… I ciepłe skarpety.
Co za szczęście ja mam w tym życiu?
Odchodzą… Żegnam się z nimi pod kaplicą.

Tylko każdy taki ożenek.
Ma coś dobrego… Majątek i cenę.
Oni w grobowcu jednym mieszkają.
A ja jeżdżę po świecie i kraju.


8-11-2011 Pamela